Uf… Już po wszystkim. Udało się (chyba?). Czekam na prawdziwy feedback, bo aż nie chce mi się wierzyć w zapewnienia dziewczyn, że było wspaniale 🙂
Pamiętacie te szkolne sytuacje, gdy trzeba było zorganizować wycieczkę/szkolną dyskotekę/zbiórkę klasową itd? W takich sytuacjach klasa dzieliła się na tych, którzy wyrywali się, pełni zapału i gotowi do działania oraz na tych, którzy spuszczali głowy i udawali, że to ich w ogóle nie dotyczy. No więc :D… Ja ZAWSZE należałam do tej drugiej grupy 🙂
A tu takie coś spadło mi na głowę. I najbardziej jestem dumna z tego, że udało mi się to wszystko zorganizować (ja załatwiam salę?! zamawiam obiady? UMAWIAM się z kimś?). Mniejsza. Czekacie na relację ze szkolenia.
Tak, jak w tytule – pierwsze koty za płoty. W czasie pierwszego szkolenia wypłynęło kilka rzeczy, które zmienię przed organizacją następnego. Przede wszystkim mam teraz jakieś pojecie o tym, ile potrwa – 8 godzin to trochę za mało. Następne planuję na 10 godzin lub… okroję materiał szkoleniowy.
Akcesoria i barwniki, które uczestniczki otrzymały, przydały się w trakcie szkolenia i, mam nadzieję, będą przez nie często używane.
A dostaniemy pudełeczka?
Za główny cel szkolenia postawiłam sobie przekazanie uczestniczkom całej mojej wiedzy na temat lukru, ozdabiania itd. Myślę, że się udało. A jeśli czegoś nie zdążyły zanotować – nic straconego, bo pozostajemy w stałym kontakcie 🙂
Nie robiłam zbyt wielu zdjęć w trakcie szkolenia, bo nie było na to czasu – dziewczyny szły, jak burza i cały czas miałam coś do zrobienia 🙂 Luuuubię takie akcje 🙂
Ale coś tam udało mi się uchwycić.
Trochę wolnego czasu miałam, gdy uczestniczki ozdabiały koronkowe serduszka – wciągnęło je to tak, że tylko Agnieszka i Ewa zapozowały ładnie do zdjęcia.
Mam chyba za małą dziurkę…
Zbliżenie na piękne pierniczki Ewy:
Ania, jak to było? Od dołu do środka i w lewo?
Aha i to wcale nie jest bałagan, tylko twórczy chaos. Jeśli jest wśród Was ktoś, kto jeszcze się w to nie bawił, niech sobie nie myśli, że te piękne ciasteczka powstają w uporządkowanej kuchni z doniczką lawendy na parapecie i ewentualnie filiżanką kawy na stole. Nie. Najlepsze ciasteczka powstają w oku cyklonu (chociaż tam jest podobno spokojnie kto oglądał Twister’a?). W każdym razie, po skończonej pracy, kuchnia zawsze wygląda, jakby przeszedł przez nią tajfun. Albo jeden trzylatek, jak wolicie. Bez różnicy, nie? 🙂
W każdym razie zdjęcie grupowe postanowiłyśmy zrobic na tle tych pięknych koronek (to najbardziej wyszczerzone to ja):
Ale nam ładnie w tych fartuszkach 🙂
Bardzo dziękuję Agnieszce K., Marcie, Magdalenie Ch., Magdalenie N., Karolinie, Dorocie, Ewie, Agnieszce G.-R. i Małgosi – byłyście moją najlepszą grupą szkoleniową 😉 A tak na serio, to na zawsze pozostaniecie w moim sercu, bo pierwszy raz jest niezapomniany 😉
Poza tym bardzo dziękuję Pani Oli za udostępnienie tej pięknej sali oraz za pyszny obiadek. A Sylwii i Kindze za pomoc 🙂
Następne szkolenie też będzie w Oberży pod Dzwonkiem – ustalimy termin z panią Olą i ruszą zapisy. Co do innych miast – muszę znaleźć odpowiednią salę – z dostępem do bieżącej wody i niezbyt drogą, żebym nie musiała podnosić ceny szkolenia.
I to tyle. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że tyle dziewczyn przyjechało z tak daleka, by posłuchać tego, co mam do powiedzenia.
🙂